Yabiru - Mycteria Jabiru - duży, biały bocian z czarnymi lotkami z ogromnym, jak marabut, ciemnym dziobem, białą czapką na ciemnej głowie i pomarańczowo-czerwonym kołnierzem. Zamieszkuje od południa Meksyku do północy Argentyny, ale na tym rozległym obszarze występuje tylko niewielkie rozpowszechnienie odrębnych obszarów lęgowych ptaków. Na przykład w Ekwadorze w ostatnich latach znane jest tylko jedno spotkanie yabiru. Głównym siedliskiem tych ptaków są rozległe bagienne równiny z obszarami leśnymi i sawannowymi z gajami palmowymi i grupami drzew w pobliżu zbiorników wodnych.
Yabiru pod względem życia przypomina nieco nasze bociany. Ich pary są stałe, ptaki budują duże gniazda, do 1,5 m średnicy, z gałązek, na wysokich suchych drzewach lub na wierzchołkach palm z dala od siebie, to samo gniazdo jest używane od wielu lat. W zależności od szerokości geograficznej obszaru gniazdowanie rozpoczyna się po porze deszczowej, zwykle od połowy sierpnia. W pełnym sprzęgle znajdują się 2-3 jaja, ale czasami jest ich do 5. Inkubacja trwa około 30 dni, a pod koniec listopada, na początku okresu zasuszenia, młode opuszczają gniazdo. Yabiru żywi się żabami, rybami, wężami i różnymi bezkręgowcami.
Intensywny rozwój siedliska yabiru doprowadził do spadku liczby tych ptaków, które były w przeszłości pospolite. Zajmują szczególnie zagrożoną pozycję w Ameryce Środkowej: przetrwało tu tylko około stu ptaków, z których wiele nie gniazduje.W szczególności w ostatnich latach w Belize odnotowano tylko 9 gniazd i tylko 25 ptaków, w Kostaryce znanych jest około 40 yabiru i 7 gniazd. Znaleziono na południu Meksyku, w pobliżu granicy z Hondurasem, 20-30 ptaków, najprawdopodobniej nie gniazdujących, ale osobniki koczownicze. Najwyraźniej indywidualne spotkania koczowniczych Yabiru odnotowano w bardziej północnych regionach.
Gatunek: Jabiru mycteria (Lichtenstein, 1819) = brazylijski jabiru
Więc yabiru. Bocian jest okazały, potężniejszy i znacznie wyższy niż nasz. Jest łysy jak marabut, dziób lekko zadarty - jakby przez pomyłkę odwrócony do góry nogami, głowa i czubek szyi są czarne, pozostała jedna trzecia szyi jest naga i czerwona. Wszystko inne jest białe. Marabut ze starym puchem na łysej głowie, odsłonięta pomarszczona szyja, nos, niestety opuszczony - jakieś zgarbione ramiona! - ma smutny i pozbawiony radości wygląd. Yabiru ma bardziej wojowniczą postać.
Nie będziemy rozmawiać o innych jego wyczynach łowieckich, są one powszechne. Ale o tym, jak umiejętnie Yabiru eksterminuje krokodyle, nie można nie powiedzieć.
Wybierając miejsce w pobliżu rzeki, najbardziej niezawodne strategicznie, czuwa nad młodymi aligatorami i kajmanami. Po wytropieniu bije masywnym i najwyraźniej mocnym, jak maczuga, dziobem. Zabija i połyka w całości małe, te większe, dziobaki.
Zdarza się, że Madame Alligator złapie go za tego dzieciobójcę. Wściekle rzuca się na chodzącego po kostkach ptaka, który eksterminuje rodzaj krokodyli. Ale yabiru też tutaj nie zawodzi. Jak matador z byka, odskoczy w bok i uderzy z boku czołgającego się obok opancerzonego kolosa z dziobem, niczym włócznia, prosto w oko! Albo między oczami, co jest równie zabójcze.
„Noworodkowi udało się chwycić zębami koniec dzioba i bez względu na to, jak bardzo Wielki John potrząsnął głową, dziecko tylko mocniej zacisnęło ostre zęby. Matka rzuciła się do krzyku.Po wyjściu na brzeg pobiegła do Wielkiego Johna, który potrząsał dziobem. Nie zauważyłeś jej? Zdecydowałem już, że to już koniec, gdy nagle bocian szybko odsunął się w bok, aw ostatniej sekundzie Caimanikha minęła o kilka centymetrów. w następnej chwili straszliwy cios potężnego dzioba trafił ją prosto między oczy. Nie wiem, czy jej czaszka się trzymała, ale bez wątpienia była oszołomiona, tylko ogon smoka drgał przygnębiony z boku na bok. A Wielki Jan, jakby nic się nie stało, dalej bawił się z kajakiem, który w cudowny sposób wisiał nietknięty na końcu dzioba. Nagle Wielkiego Johna olśniło. Zamarł, uważnie przyjrzał się wodzie, po czym spokojnie podszedł do zbiornika i zanurzył kajmana. Zgodnie z oczekiwaniami wypuścił dziób i próbował odpłynąć. Błyskawiczny wypad. tęsknić. kolejny wypad. I tak Wielki Jan podnosi na wpół martwe dziecko kajmana w swoim dziobie, aby następnie wysłać je do wola ”(Arne Suksdorf).
Ty, oczywiście, już zgadłeś, że „Wielki John”, a także „Tuyuya”, w Ameryce nazywany jest yabiru: „jeden z jego spojrzeń budzi szacunek”.
„Spójrz na Wielkiego Johna”, zaprasza nas łaskawie Arne Suksdorf, „kiedy startuje. Na dłuższą metę silne nogi wydają się przygniatać ziemię, potężne skrzydła obejmują cały świat. "
Wzbił się w niebo i stopił w błękit, a teraz spada, „tak, z takim rykiem, jakby nadszedł koniec świata. Wygląda na to, że niebo zaraz się zawali. " Skrzydła są ściśnięte, dziób „zdolny do rozłupania czaszki jaguara” przecina powietrze pociskiem. Nagle wspaniały zakręt i ciężki ptak bez wysiłku, jak lekka jaskółka, wznosi się stromo.
Więc yabiru igraszki na niebie. Być może to aktualny lot. Gniazda buduje pół kilometra sąsiad od sąsiada. Ale „mają zwyczaj odwiedzać się nawzajem każdego dnia. Wizyty są bardzo spokojne i przystojne, czasem sąsiad przynosi dzieciom nawet prezent, powiedzmy, jakiegoś węża ”.